Humanista vs. ścisłowiec – którą drogę życiową lepiej wybrać?

sztuka czy nauka?

Wielbimy kulturę. Gdyby miało być inaczej, nie czytalibyście tego bloga. Dlatego w tym aspekcie pełna zgoda. Czy jednak należałoby na etapie edukacji całkowicie olać matematykę bądź chemię? Nie da się ukryć - jest spora pokusa w takowym sposobie myślenia. Przede wszystkim dla humanisty. Lecz to błąd!

Przyznaję, iż w młodości posiadałem rzadki wstręt zarówno do matematyki, jak i również do wszelkiego wariantu pracy fizycznej lub tak zwanego majsterkowania. Twierdziłem, iż jeśli coś mi się w mieszkaniu popsuje, poproszę o pomoc specjalistę. Późniejsze życie w mgnieniu oka mi jednakże obnażyło wszystkie niedociągnięcia w takowym myśleniu. Nade wszystko, zwyczajnie głupio prosić kogoś o wsparcie w zwyczajnym zwieszeniu obrazu czy też dokręceniu szafki. Co ważniejsze - są to dodatkowe koszta. Można przecież raz zakupić śrubokręt, kombinerki i wiertarkę, a potem mieć z głowy do końca życia. Natomiast bulić złotej rączce przy każdym drobiazgu? To dość droga zabawa.

Naturalnie nie wszystko zrobimy sami, nawet posiadając spore kwalifikacje. Wszelkie problemy hydrauliczne pozostają w większości wypadków poza zasięgiem zwykłego majsterkowicza. Łatwo coś popsuć jeszcze mocniej, natomiast niebezpieczeństwo zalania swego mieszkania, a na domiar złego - sąsiadów - efektywnie zniechęca do eksperymentów. Niedużo zdziałamy też jeśli przykładowo popsuje nam się junkers czy też generalnie rzecz ujmując - ogrzewanie. Chyba nikt rozsądny nie podejmie się takiej naprawy na własną rękę. Dużo innych czynności można jednakże wykonać samemu. Internet pęka w szwach od instrukcji, a dodatkowo istnieje bezmiar sklepów, w jakich można kupować mniej lub bardziej specjalistyczne urządzenia. Nadzwyczaj to sobie chwalę i wielokrotnie korzystam z tychże zdobyczy dwudziestego pierwszego wieku.

Żebyście mnie dobrze zrozumieli - dalej jestem wielkim fanem podwykonawstwa w kwestiach budowlano-remontowych, jednakże życie wymusiło na mnie nauczenie się chociażby podstaw majsterkowania. I dobrze, ponieważ jakbym podobnie jak jeszcze parę lat temu ledwo potrafił wkręcić śrubkę, żona by mnie chyba opuściła :) A tak, 80 procent zwyczajnych prac w domu mogę zrealizować bez niczyjej pomocy.

Wszystko to nie przeszkadza mi rzecz jasna każdego dnia bujać w obłokach i zajmować się bardziej oderwanymi od rzeczywistości zajęciami. Pamiętajmy jednak, iż nie tylko humanistyką żyje człowiek i warto posiadać ileś zdolności praktycznych - będzie nam zwyczajnie lżej na co dzień.